Mimo coraz wyraźniejszego pogorszenia nastrojów społecznych, niemilknącej krytyki pod adresem gospodarczej polityki rządu i zagranicznych doradców w ukraińskich mediach i w parlamencie, oficjalne i wiarygodne statystyki – tak miejscowe jak i zagraniczne sygnalizują coraz wyraźniejsze oznaki poprawy sytuacji w gospodarce. W październiku – trzeci miesiąc z rzędu wzrastała produkcja przemysłowa. W ostatnim czasie dwie wielkie agencje rankingowe Fitch i Moody's podwyższyły ocenę Ukrainy. Ekonomika Ukrainy zaczyna wychodzić z głębokiej recesji, w jaką wpadła w ostatnich dwóch latach w następstwie rosyjskiej agresji oraz przedłużającego się konfliktu na wschodzie kraju.
W drugim półroczu obecnego roku wzrost powinien wynieść 1 - 1,5 proc. w stosunku do roku ubiegłego. Zachęcająco wyglądają też prognozy na rok 2016 i lata następne. Na przyszły rok prognozuje się wzrost w skali rocznej 2 – 2,5 proc. Nawet przy uwzględnieniu skutków podwyższenia taryf za energię i gaz inflacja już w przyszłym roku spadnie o ponad połowę, gdzieś do 20 proc. w skali rocznej, a w roku 2017 - będzie już jednocyfrowa.
Poprawiły się perspektywy stabilizacji na rynku walutowym, gdyż na szczęście osłabł już negatywny efekt skokowej i pod wieloma względami dramatycznej dewaluacji hrywny, która miała miejsce w roku ubiegłym oraz pierwszych miesiącach obecnego. Kijów zaczyna też konsumować efekty restrukturyzacji podstawowej części zadłużenia zagranicznego. Zniżenie cen na ropę naftową i gaz (także ten importowany z Rosji) oraz spadek cen na rynkach światowych na wiele importowanych przez Ukrainę produktów również wywiera pozytywny i stabilizujący wpływ na gospodarkę, nie tylko w krótkim horyzoncie czasowym, ale i w dłuższej perspektywie. A niedawne podwyższenie rankingu przez prestiżowe agencje może poprawić ukraińskim firmom dostęp do finansowania.
Wszystkie te pozytywne wieści, nawet zebrane razem, trudno nazwać wielkim sukcesem, zważywszy na skalę niedawnego spadku PKB (ok. 20 proc. w ciągu dwu ostatnich lat). Nad Dnieprem mało kto wpada w samozadowolenie. Krytyczni wobec rządu politycy w ogóle ignorują informacje o poprawie, a eksperci mówią o czynnikach sezonowych, o płytkości obecnego pozytywnego trendu, o korzystnej dla Ukrainy przypadkowej koincydencji wydarzeń.
Jeśli porównamy produkcję przemysłową na Ukrainie w pierwszych dziesięciu miesiącach 2015 roku z analogicznym okresem roku ubiegłego, to rzeczywiście nadal trzeba mówić o głębokim, ponad 15 proc. spadku. Spadek PKB za cały rok wyniesie najprawdopodobniej nie mniej niż 10 - 11 proc. a inflacja roczna osiągnie w roku bieżącym rekordowy w ciągu ostatnich 20 lat poziom ok. 44 proc.
Przypomina się poprzednie nieudane próby reform. Ukraiński analityk Andrij Fedoriw, były redaktor naczelny ukraińskiego „Forbesa”, zapisał na swym blogu w „Ukraińskiej Prawdzie” charakterystyczną opinię, że w zestawieniu MFW porównującym dynamikę rozwoju krajów świata od 1993 roku po dzień dzisiejszy, Ukraina zajmuje ostatnie 166 miejsce, że znajduje się na przedostatnim miejscu w Europie pod względem wielkości PKB na głowę. No i bardzo źle Ukraina wypada w tym zestawieniu pod względem wolności ekonomicznej i rozpowszechnienia korupcji.
Dlatego też, łatwiej chyba jest obserwatorowi z zagranicy odnotować fakt, że po raz pierwszy od dawna z Kijowa zaczęły napływać pozytywne informacje o gospodarce.
Należy bez wątpienia zgodzić się z opinią, ze sam wskaźnik wzrostu produkcji przemysłowej nie jest jeszcze dowodem na to, że ukraińska gospodarka zaczęła prawdziwą rekonwalescencję. Klucz leży w polityce makroekonomicznej, w konsekwencji w prowadzeniu reform i walce z korupcją oraz warunkach współpracy z zagranicznymi partnerami, zwłaszcza wierzycielami.
Wiele obaw budzą ciągle stosunki ukraińsko – rosyjskie, nawet jeśli pozostawimy z boku konflikt zbrojny w Donbasie oraz napięcia wokół Krymu i ograniczymy się tylko do gospodarki. 20 grudnia br. upływa termin zwrotu tzw. „długu Janukowycza”, zaciągniętego w końcu 2013 r. i wynoszącego 3 mld USD. Moskwa odmówiła przyłączenia się do zawartego latem porozumienia o restrukturyzacji ukraińskiego zadłużenia. Przez wiele miesięcy Kreml straszył, że jeżeli Ukraina nie zwróci pieniędzy w terminie – międzynarodowe organizacje finansowe będą musiały ogłosić jej niewypłacalność i zablokują jej dostęp do zagranicznych kredytów i programów pomocowych.
Z prawdziwą irytacją Rosjanie przyjęli więc informację, że MFW i BŚ nie zamierzają tego uczynić na żądanie Kremla, gdyż w ocenie tych organizacji to właśnie polityka Rosji spowodowała załamanie gospodarcze Ukrainy - a więc nie byłoby właściwe, aby Kijów był karany dodatkowo.
W tej sytuacji, w ciągu niewielu dni Moskwa zmieniła strategię i 16 listopada W. Putin ogłosił o swojej gotowości wyrażenia zgody na odłożenie przez Ukrainę spłaty „długu Janukowycza” i nawet na rozłożenie go na raty. Co prawda, nie przedstawiono w ślad za tym oświadczeniem żadnych konkretów ani szczegółów. Trzeba się więc liczyć z tym, że w następnych tygodniach będzie trwała nadal rosyjsko – ukraińska „wojna nerwów” w tej kwestii, chociaż można chyba już mieć teraz nadzieję, że wszystko zakończy się happy endem.
Żeby jednak nie wyglądało na to, iż Rosja pod międzynarodowym wpływem jest gotowa do ustępstw, wojska rosyjskie i separatystyczne nasiliły prowokacje na wschodzie Ukrainy, a rząd w Moskwie zapowiedział wprowadzenie embarga na żywność z Ukrainy oraz zamierza zakazać eksportu energii elektrycznej z Rosji do tego kraju.
W Kijowie przyjęto te zapowiedzi dość spokojnie. Minister rolnictwa Ukrainy, Ołeksij Pawlenko przypomniał, że Rosja nie jest ważnym rynkiem dla ukraińskiego eksportu rolnego – w ubiegłym roku znajdowała się w drugiej dziesiątce największych importerów, a w ciągu 2015 r. eksport produkcji żywnościowej do Rosji spadł o 75 proc. Głównymi odbiorcami ukraińskiej żywności stały się obecnie kraje Azji, dokąd dociera połowa eksportu, kraje UE (26 proc.) i Afryki (14 proc.). Ukraina, w opinii ministerstwa, przeżyje utratę rynku rosyjskiego i zastosuje zasadę wzajemności nie dopuszczając do dostaw produktów żywnościowych z Rosji.
Większy niepokój budzi postępujący nadal spadek dochodów walutowych firm oraz przeciągające się uzgodnienia z MFW, który jest w ostatnim czasie głównym dostarczycielem środków dewizowych dla Ukrainy. Brak kolejnej transzy pomocy i brak porozumienia z MFW wywołuje nerwową sytuację na rynku walutowym. Obserwatorzy obawiają się powtórzenia ubiegłorocznej sytuacji, kiedy dopiero załamanie systemu finansowego kraju skłoniło rząd w Kijowie do zaakceptowania warunków MFW.
Można mieć nadzieję, że w tym roku wszystko będzie lepiej, chociaż Ukraina otrzymała tylko dwie transze MFW, zamiast planowanych czterech. Misja Funduszu przebywająca w ubiegłym tygodniu w Kijowie odnotowała „pogłębienie wzajemnego zrozumienia” z władzami ukraińskimi w sprawie realizacji reform.
Warunki finalnego porozumienia nie zostały jednak ciągle wypełnione. MFW ma pretensje do ukraińskiego banku centralnego o to, że nie są odtwarzane w odpowiednim tempie rezerwy walutowych i że nie stworzono wiarygodnego rejestru kredytobiorców. Ta druga kwestia obudziła zresztą podziały w parlamencie i w kołach biznesowych, także wśród inwestorów zagranicznych.
W drugim półroczu obecnego roku wzrost powinien wynieść 1 - 1,5 proc. w stosunku do roku ubiegłego. Zachęcająco wyglądają też prognozy na rok 2016 i lata następne. Na przyszły rok prognozuje się wzrost w skali rocznej 2 – 2,5 proc. Nawet przy uwzględnieniu skutków podwyższenia taryf za energię i gaz inflacja już w przyszłym roku spadnie o ponad połowę, gdzieś do 20 proc. w skali rocznej, a w roku 2017 - będzie już jednocyfrowa.
Poprawiły się perspektywy stabilizacji na rynku walutowym, gdyż na szczęście osłabł już negatywny efekt skokowej i pod wieloma względami dramatycznej dewaluacji hrywny, która miała miejsce w roku ubiegłym oraz pierwszych miesiącach obecnego. Kijów zaczyna też konsumować efekty restrukturyzacji podstawowej części zadłużenia zagranicznego. Zniżenie cen na ropę naftową i gaz (także ten importowany z Rosji) oraz spadek cen na rynkach światowych na wiele importowanych przez Ukrainę produktów również wywiera pozytywny i stabilizujący wpływ na gospodarkę, nie tylko w krótkim horyzoncie czasowym, ale i w dłuższej perspektywie. A niedawne podwyższenie rankingu przez prestiżowe agencje może poprawić ukraińskim firmom dostęp do finansowania.
Wszystkie te pozytywne wieści, nawet zebrane razem, trudno nazwać wielkim sukcesem, zważywszy na skalę niedawnego spadku PKB (ok. 20 proc. w ciągu dwu ostatnich lat). Nad Dnieprem mało kto wpada w samozadowolenie. Krytyczni wobec rządu politycy w ogóle ignorują informacje o poprawie, a eksperci mówią o czynnikach sezonowych, o płytkości obecnego pozytywnego trendu, o korzystnej dla Ukrainy przypadkowej koincydencji wydarzeń.
Jeśli porównamy produkcję przemysłową na Ukrainie w pierwszych dziesięciu miesiącach 2015 roku z analogicznym okresem roku ubiegłego, to rzeczywiście nadal trzeba mówić o głębokim, ponad 15 proc. spadku. Spadek PKB za cały rok wyniesie najprawdopodobniej nie mniej niż 10 - 11 proc. a inflacja roczna osiągnie w roku bieżącym rekordowy w ciągu ostatnich 20 lat poziom ok. 44 proc.
Przypomina się poprzednie nieudane próby reform. Ukraiński analityk Andrij Fedoriw, były redaktor naczelny ukraińskiego „Forbesa”, zapisał na swym blogu w „Ukraińskiej Prawdzie” charakterystyczną opinię, że w zestawieniu MFW porównującym dynamikę rozwoju krajów świata od 1993 roku po dzień dzisiejszy, Ukraina zajmuje ostatnie 166 miejsce, że znajduje się na przedostatnim miejscu w Europie pod względem wielkości PKB na głowę. No i bardzo źle Ukraina wypada w tym zestawieniu pod względem wolności ekonomicznej i rozpowszechnienia korupcji.
Dlatego też, łatwiej chyba jest obserwatorowi z zagranicy odnotować fakt, że po raz pierwszy od dawna z Kijowa zaczęły napływać pozytywne informacje o gospodarce.
Należy bez wątpienia zgodzić się z opinią, ze sam wskaźnik wzrostu produkcji przemysłowej nie jest jeszcze dowodem na to, że ukraińska gospodarka zaczęła prawdziwą rekonwalescencję. Klucz leży w polityce makroekonomicznej, w konsekwencji w prowadzeniu reform i walce z korupcją oraz warunkach współpracy z zagranicznymi partnerami, zwłaszcza wierzycielami.
Wiele obaw budzą ciągle stosunki ukraińsko – rosyjskie, nawet jeśli pozostawimy z boku konflikt zbrojny w Donbasie oraz napięcia wokół Krymu i ograniczymy się tylko do gospodarki. 20 grudnia br. upływa termin zwrotu tzw. „długu Janukowycza”, zaciągniętego w końcu 2013 r. i wynoszącego 3 mld USD. Moskwa odmówiła przyłączenia się do zawartego latem porozumienia o restrukturyzacji ukraińskiego zadłużenia. Przez wiele miesięcy Kreml straszył, że jeżeli Ukraina nie zwróci pieniędzy w terminie – międzynarodowe organizacje finansowe będą musiały ogłosić jej niewypłacalność i zablokują jej dostęp do zagranicznych kredytów i programów pomocowych.
Z prawdziwą irytacją Rosjanie przyjęli więc informację, że MFW i BŚ nie zamierzają tego uczynić na żądanie Kremla, gdyż w ocenie tych organizacji to właśnie polityka Rosji spowodowała załamanie gospodarcze Ukrainy - a więc nie byłoby właściwe, aby Kijów był karany dodatkowo.
W tej sytuacji, w ciągu niewielu dni Moskwa zmieniła strategię i 16 listopada W. Putin ogłosił o swojej gotowości wyrażenia zgody na odłożenie przez Ukrainę spłaty „długu Janukowycza” i nawet na rozłożenie go na raty. Co prawda, nie przedstawiono w ślad za tym oświadczeniem żadnych konkretów ani szczegółów. Trzeba się więc liczyć z tym, że w następnych tygodniach będzie trwała nadal rosyjsko – ukraińska „wojna nerwów” w tej kwestii, chociaż można chyba już mieć teraz nadzieję, że wszystko zakończy się happy endem.
Żeby jednak nie wyglądało na to, iż Rosja pod międzynarodowym wpływem jest gotowa do ustępstw, wojska rosyjskie i separatystyczne nasiliły prowokacje na wschodzie Ukrainy, a rząd w Moskwie zapowiedział wprowadzenie embarga na żywność z Ukrainy oraz zamierza zakazać eksportu energii elektrycznej z Rosji do tego kraju.
W Kijowie przyjęto te zapowiedzi dość spokojnie. Minister rolnictwa Ukrainy, Ołeksij Pawlenko przypomniał, że Rosja nie jest ważnym rynkiem dla ukraińskiego eksportu rolnego – w ubiegłym roku znajdowała się w drugiej dziesiątce największych importerów, a w ciągu 2015 r. eksport produkcji żywnościowej do Rosji spadł o 75 proc. Głównymi odbiorcami ukraińskiej żywności stały się obecnie kraje Azji, dokąd dociera połowa eksportu, kraje UE (26 proc.) i Afryki (14 proc.). Ukraina, w opinii ministerstwa, przeżyje utratę rynku rosyjskiego i zastosuje zasadę wzajemności nie dopuszczając do dostaw produktów żywnościowych z Rosji.
Większy niepokój budzi postępujący nadal spadek dochodów walutowych firm oraz przeciągające się uzgodnienia z MFW, który jest w ostatnim czasie głównym dostarczycielem środków dewizowych dla Ukrainy. Brak kolejnej transzy pomocy i brak porozumienia z MFW wywołuje nerwową sytuację na rynku walutowym. Obserwatorzy obawiają się powtórzenia ubiegłorocznej sytuacji, kiedy dopiero załamanie systemu finansowego kraju skłoniło rząd w Kijowie do zaakceptowania warunków MFW.
Można mieć nadzieję, że w tym roku wszystko będzie lepiej, chociaż Ukraina otrzymała tylko dwie transze MFW, zamiast planowanych czterech. Misja Funduszu przebywająca w ubiegłym tygodniu w Kijowie odnotowała „pogłębienie wzajemnego zrozumienia” z władzami ukraińskimi w sprawie realizacji reform.
Warunki finalnego porozumienia nie zostały jednak ciągle wypełnione. MFW ma pretensje do ukraińskiego banku centralnego o to, że nie są odtwarzane w odpowiednim tempie rezerwy walutowych i że nie stworzono wiarygodnego rejestru kredytobiorców. Ta druga kwestia obudziła zresztą podziały w parlamencie i w kołach biznesowych, także wśród inwestorów zagranicznych.
Nie przeprowadzono także weryfikacji banków komercyjnych ani nie przygotowano odpowiedniego programu sanacji i dokapitalizowania sektora bankowego. I tu również wpływowi lobbyści zagrożonych banków - w parlamencie i poza nim - podnieśli alarm, że istotą tego procesu jest likwidacja i konsolidacja mniejszych banków, co ma jakoby zagrozić rozwojowi gospodarczemu. Spóźnione są także w ocenie MFW działania reformatorskie w samym banku centralnym.
I jak zwykle swoje słowo ma polityka. Niedawne wybory lokalne pokazały umocnienie się partii populistycznych i opozycyjnych. Poparcie społeczne stracił zwycięzca ubiegłorocznych wyborów parlamentarnych, premier Arsenij Jaceniuk. Przyczyną tego są na pewno nieprzejrzyste powiązania biznesowe jego otoczenia, ale także forsowane przez rząd trudne reformy. Rady i zalecenia doradców zagranicznych, zwłaszcza te które mogą przynieść wzrost niezadowolenia społecznego, krytykę ze strony wielkiego biznesu i reprezentujących jego interesy parlamentarzystów, nie są dobrze przyjmowane w parlamencie. Często można spotkać opinię, że ponieważ Zachód z przyczyn geopolitycznych jest zmuszony finansować Ukrainę, to można sobie pozwolić na odkładanie decyzji o reformach.
Dlatego też oraz częstsze sygnały świadczące o poprawie w gospodarce nie umacniają wcale pozycji rządu. Coraz częściej mówi się zresztą o bliskiej reorganizacji gabinetu, może nawet połączonej ze zmianami w jego kierownictwie.
Czy to pomogłoby ukraińskiej gospodarce, reformom, współpracy z Unią Europejską i międzynarodowymi instytucjami finansowymi? Można mieć wątpliwości.
Ale jeśli sytuacja na wschodzie Ukrainy nie będzie się pogarszać, jeśli wspólnota międzynarodowa nie straci cierpliwości, jeśli Rosja swoje imperialne mrzonki skieruje gdzie indziej, jeśli Kijów okaże spokój i konsekwencję – to wtedy szanse na odbudowę ukraińskiej gospodarki wzrosną.
Jacek Kluczkowski
http://www.forum-ekonomiczne.pl/article/ukraina-poprawa-sytuacji-gospodarczej-ale-za-wczesnie-na-radosc/#.VokJ4DZIiwk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz