środa, 2 sierpnia 2017

Uwagi na marginesie: Wizyta polskich adwokatów w Kazachstanie i fundacja Otwarty Dialog

Fundacja Otwarty Dialog pozostaje od kilkunastu dni tematem rozmaitych publikacji i nieustających sporów w związku z niefortunnym postem na portalu społecznościowym umieszczonym przez przewodniczącego jej rady. Wzywał on do obywatelskiego nieposłuszeństwa wobec rządu w sytuacji rozwijającego się wtedy jeszcze konfliktu wokół ustaw mających zmienić ustrój sądów i zasady powoływania sędziów. 
Publikacja takiego postu przez polityka nie zwróciłaby chyba większej uwagi. Jednak organizacje pozarządowe mają raczej inną rolę do spełnienia niż wzywanie do zmiany rządu. OD naraził się na ostrą krytykę ze strony przynajmniej dwóch ministerstw i rządowej telewizji oraz na falę brudnego i najczęsciej niesprawiedliwego hejtu w internecie. Analizowane są biografie, powiązania i wypowiedzi działaczy fundacji. Grozi im kontrola skarbowa i nie tylko. Niezbyt życzliwa publiczność analizuje ich sprawozdania finansowe, które można znaleźć w sieci. "Ujawniono", że wśród sponsorów fundacji byli jej funkcyjni działacze oraz ich rodzina a także firma Google i ... Naczelna Rada Adwokacka.
Ja właśnie w tej ostatniej kwestii, tylko na marginesie trwającej dyskusji i tylko "pro domo sua". We wczorajszej "Rzeczpospolitej" czytam informację, tłumaczącą okoliczności w sumie niewielkiej wpłaty Naczelnej Rady Adwokackiej na konto OD. Kwota nieco ponad 7 tysięcy złotych to koszty misji adwokackiej do Kazachstanu zorganizowanej przez tę fundację - zakup biletów lotniczych i polis ubezpieczeniowych dla dwójki adwokatów, upominków dla rodzin więźniów politycznych w Kazachstanie oraz usług telekomunikacyjnych. A dalej - autorytatywne stwierdzenie, że wyjazd ten uzyskał poparcie polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Ambasady RP w Kazachstanie.
Rzecz wymaga uściślenia i krótkiego komentarza. Jeśli mnie pamięć nie zawodzi, adwokatów było więcej niż dwójka. Zresztą, koszty ich wizyty, to nie tylko przeloty z Polski i upominki. Kto zapłacił hotele w Kazachstanie? I to w wielu miastach, bo trasa przejazdów była bardzo rozbudowana. Kto wynajął samochody, kto opłacił tłumaczy? Jest, moim zdaniem, wysoce prawdopodobne, że też był to Otwarty Dialog - bezpośrednio albo przez swoich partnerów lub sponsorów. To raczej on dofinansowywał polskich adwokatów niż na odwrót. OD był (nie wiem, czy tak jest nadal) organizacją, która - jak pamiętam - nigdy nie miała problemów z finansowaniem swoich projektów.
Nie mogę się zgodzić z informacją w oświadczeniu NRA, że ambasada jakoby wydała pozytywną opinię co do przyjazdu delegacji polskich adwokatów. Dobrze pamiętam, że moja opinia jako ówczesnego polskiego ambasadora nie była pozytywna. Można powiedzieć, że była bardziej niż powściągliwa, żeby nie powiedzieć negatywna. Mam to zresztą gdzieś na piśmie. Dlaczego? Głównie ze względu na termin i program. Dlaczego termin? Bo formalny partner NRA, czyli zrzeszenie adwokatów Kazachstanu wyraźnie nie był merytorycznie przygotowany na wizytę partnerów z Polski. Chociaż samą współpracą i spotkaniem był zainteresowany. Termin kolidował też z oficjalną polskich parlamentarzystów, którzy mieli przyjechać ze wsparciem dla polskich biznesmenów i dla Polonii Kazachstanu. Właśnie wtedy walczyliśmy o legalizację pobytu nauczycieli języka polskiego dla tutejszych Polaków. Zasugerowałem więc zmianę terminu misji. Bez rezultatu.
Zwróciła też moją uwagę treść listów, które NRA kierowała do kazachstańskich polityków, sędziów, prokuratorów i funkcjonariuszy z prośbą o spotkanie. Zadziwiająco przypominała szereg innych wystąpień do miejscowych władz ze strony różnych polskich parlamentarzystów, intelektualistów i innych osób publicznych, które niekiedy dostawałem do wiadomości. Więcej niż przypominała - były to faktycznie ich kopie, nieznacznie tylko odredagowane. Nie było wątpliwości, że autorem tych listów jest ta sama osoba, raczej ta sama instytucja - organizator ich wyjazdu.
Gdy tylko adwokaci wystąpili o wizy do konsulatu Kazachstanu w Warszawie, zostałem zaproszony na rozmowę przez wiceministra spraw zagranicznych Kazachstanu. Pokazał mi on wtedy cały plik kilkudziesięciu albo i więcej niemal jednobrzmiących listów z Polski do różnych miejscowych oficjeli z interwencjami i prośbami o spotkanie. Skąd je miał? Zapewne adresaci, zanim przystąpili do pisania odpowiedzi, przesyłali korespondencję do wiadomości miejscowym służbom, a te informowały MSZ. Rozmówca zapytał mnie z drwiną w głosie, czy w Polsce plagiat jest dozwolony i czy polskich adwokatów - zamiast spisywania od innych - nie byłoby stać na więcej inwencji?
To nie był jednostkowy przypadek. W latach 2011 - 2014 OD wielokrotnie przywoził do Kazachstanu polskich polityków jako obserwatorów procesów karnych, a potem organizował w Warszawie, Brukseli, Madrycie, Rzymie konferencje i wystawy poświęcone prześladowaniom politycznym w Kazachstanie. Prawie zawsze byłem potem pytany przez przedstawicieli kazaskich władz, czy te działania są finansowane przez polskie państwo, ponieważ przedstawiciele tej fundacji raz czy drugi pochwalili się, że współpracują z polskim MSZ, co zdaje się było dalekie od prawdy. 
Spotykając się z gośćmi z Polski, których przysyłała do Kazachstanu ta fundacja, zwracałem im zazwyczaj uwagę na problemy Polonii, na interesy naszego biznesu oraz na konieczność zróżnicowania kręgu rozmówców, to znaczy zauważenia innych opozycyjnych i niezależnych środowisk. Sugerowałem im zainteresowanie także innymi krajami regionu, gdzie sytuacja z prawami człowieka wyglądała znacznie gorzej. Przyjeżdżających pytałem też czasem, czy nie mogliby wziąć do kompanii kolegi z innego europejskiego kraju. Mogłoby to osłabić presję na nas ze strony miejscowych władz i służb bezpieczeństwa, którą odczuwałem niemal przez cały czas swojej misji, podczas gdy na przykład koledzy z Hiszpanii i Włoch, Czech lub Węgier nie mówiąc już o Niemcach i Francuzach cieszyli się życzliwością i uwagą miejscowych, a ważne wizyty wspierające gospodarcze interesy ich krajów były częste i odbywały się bez przeszkód. 
Miałem zresztą cały czas wrażenie, że OD angażował się w kontakty i udzielał pomocy osobom związanym z jednym tylko środowiskiem opozycjonistów - partią "Ałga!" (Naprzód!), która przez inne ugrupowania emigracji kazaskiej była traktowana podejrzliwie z racji swoich powiązań ze zbiegłym z Kazachstanu oligarchą Muchtarem Abliazowem. Czy to wskazuje na możliwe źródło finansowania działalności fundacji, jak to kiedyś sugerowała redakcja "Wprost"? Żadnych dowodów na to nie ujawniono, a "Wprost" musiał zamieścić w tej sprawie sprostowanie po wyroku sądu.
Dodam do tego jedną własną obserwację. Często miałem wrażenie, że terminy działań podejmowanych przez OD w ramach ich agendy kazachstańskiej (bo była jeszcze agenda ukraińska, względem której nie miałem poważniejszych zastrzeżeń) wynikają nie z tego, co się zdarzyło lub miało zdarzyć w Kazachstanie, ale raczej z tego, co się działo wokół Abliazowa i jego rodziny. Zarówno wtedy, gdy umykał z Wielkiej Brytanii przed wyrokiem londyńskiego sądu, gdy ukrywał się we Włoszech, gdy wywieziono do Kazachstanu jego żonę i gdy został aresztowany przez policję francuską na Lazurowym Wybrzeżu.

Sam oczywiście nie uchylałem się od spotkań z przedstawicielami kazaskiej opozycji, także wtedy gdy miejscowi oficjele krzywo na to patrzyli. Jest przecież obowiązkiem dyplomaty poznać różne punkty widzenia i mieć różne kontakty. Może właśnie dlatego nigdy jakoś nie miałem przekonania do realizacji wątpliwego z mojego punktu widzenia scenariusza proponowanego nam przez OD. Były momenty, kiedy ubolewałem nad tym, że tak wiele osób i instytucji z Polski dawało się bez poważniejszej refleksji wciągnąć w jego grę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz