WSCHODNIK, 15 września 2016 r.
http://wschodnik.pl/publicystyka/item/7782-jacek-kluczkowski-grupa-wyszehradzka-jednoglosnie-przemowila-za-wsparciem-ukrainy.html
http://wschodnik.pl/publicystyka/item/7782-jacek-kluczkowski-grupa-wyszehradzka-jednoglosnie-przemowila-za-wsparciem-ukrainy.html
![]() |
Były ambasador Rzeczypospolitej Polski na Ukrainie Jacek Kluczkowski jest wieloletnim i oddanym przyjacielem Ukrainy. Jako koordynator Instytutu Fundacji Studiów Wschodnich zajmował się organizacją Forum Ekonomicznego w Krynicy Zdroju. Tam też wysłannik Wschodnik.pl spotkał się z nim, aby dowiedzieć się więcej szczegółów odnośnie jego obecnej działalności |
.
– Po tym, jak przestał pan być ambasadorem na Ukrainie, przez pięć lat pracował pan w Kazachstanie. Teraz znów jest pan związany z Ukrainą. Czym się pan zajmuje?
– Moje związki z Ukrainą zaczęły się w 1992 roku. Tak długi związek ciężko przerwać. Najpierw byłem korespondentem polskiej prasy, a następnie pracowałem u prezydenta Kwaśniewskiego jako doradca ds. kwestii ukraińskich. Potem pracowałem na różnych stanowiskach, ale stale zajmowałem się Ukrainą i ukraińsko-polskimi stosunkami. Minister spraw zagranicznych, po zakończeniu mojej trwającej 5,5 roku misji na Ukrainie przedłużył moją służbę dyplomatyczną i zaproponował mi pracę w charakterze ambasadora w Kazachstanie i Kirgistanie To było zupełnie inne doświadczenie. Potem Wróciłem do domu pod koniec ubiegłego roku, a ponieważ nie jestem zawodowym dyplomatą, szukałem pracy w organizacjach pozarządowych związanych z Ukrainą. Mam tu kapitał wiedzy i kontaktów, które można było wykorzystać. Trudno byłoby być specjalistą ds. krajów afrykańskich (uśmiecha się).
– Co konkretnie pan robi?
– Pracuję w Instytucie Studiów Wschodnich. To instytucja, która przede wszystkim zajmuje się organizacją Forum Ekonomicznego w Krynicy. Jestem jednym z organizatorów, odpowiadam za gości z Ukrainy, za to, by tematy tutaj omawiane były interesujące dla uczestników z Ukrainy. Wśród wszystkich zagranicznych uczestników forum grupa ukraińska jest najliczniejsza. Nawet nie znam ostatecznych statystyk, być może jest to około 250 osób. Zrobiliśmy wszystko, by forum stało się miejscem komunikacji polskiej i europejskiej klasy politycznej oraz firm z Ukrainą i innymi wschodnimi partnerami z krajów sąsiadujących z Polską i Unią Europejską.
– To pańska zasługa, że Ukraina była na forum jednym z głównych tematów, a kwestie ukraińskie stały się motywem przewodnim większości spotkań?
– Chcieliśmy, by tak było. Po pierwsze, złożyło się dla nas bardzo dobrze, że Polska od 1 lipca przewodniczy Grupie Wyszehradzkiej, a pomysł organizacji szczytu Grupy Wyszehradzkiej (Polska, Węgry, Słowacja i Czechy) z Ukrainą należy do polskiej premier, Beaty Szydło. Czołowi politycy krajów wyszehradzkich spotykają się dość często — na poziomie premierów i prezydentów, ministrów. Na ogół na takich spotkaniach jest jakiś „plus”, to znaczy dodatkowy gość, którego obecność jest ważna dla wszystkich. Pani premier zdecydowała, że tym razem tym „plusem” będzie Ukraina oraz żeby spotkanie czwórki wyszehradzkiej plus Ukraina miało miejsce właśnie na Forum w Krynicy.
– Czy w wyniku tego spotkania pojawią się jakieś następstwa dla Ukrainy?
Jeśli mówić o wymiarze politycznym, ważne, że premier i rządy czterech krajów Grupy Wyszehradzkiej przemówiły jednogłośnie. Choć mamy współpracę regionalną, nie zawsze mamy ten sam pogląd. A tu właśnie - myślę, że była to zasługa naszego rządu, naszego MSZ - i innych krajów. Grupa Wyszehradzka jednogłośnie przemówiła za wsparciem Ukrainy. Wsparcie to dotyczy zarówno takich krótkoterminowych spraw, jak na przykład wizy lub kwestie dotyczące sankcji wobec Rosji, jak i długoterminowej strategii wsparcia reformowania kraju i wsparcia europejskiego wyboru. Proszę tylko nie zapominać, że nie decydujemy o losach Ukrainy, a Ukraina powinna o nich decydować. Ukraina powinna mieć zwolenników i sojuszników i ma ich w Polsce. Jeśli natomiast mówić o skutku dla Ukrainy, jest nim kolejne potwierdzenie gotowości Polski oraz innych krajów Europy Środkowej i Zachodniej, by wspierać kraj. Najważniejsze jednak zależy od samej Ukrainy.
– Po orzeczeniu Sejmu w sprawie Wołynia zaczęto mówić o tym, że polsko-ukraińskie stosunki pogorszyły się, że istnieją poważne antyukraińskie nastroje wewnątrz Polski. Czy odczuwa pan to?
– Jest historia, wiele rodzin w Polsce, szczególnie tych, które wysiedlono ze Wschodu, ma rodzinne bolesne wspomnienia. W skład Polski przed wojną wchodziły i Wołyń, i Podole, i Lwowszczyzna, i zachodnia część Białorusi, i Wilno. Dlatego w Polsce istnieje ugruntowane bolesne wspomnienie utraty szczęśliwego kraju dzieciństwa, utraty bliskich w następstwie niemieckiej lub sowieckiej agresji lub w czasie konfliktów i czystek etnicznych. To bolesne wspomnienie faktycznie istnieje w Polsce. Ma je także na przykład także moja rodzina. Ja sam uważam, że w dialogu historycznym o trudnych momentach wspólnej historii powinniśmy iść ramię w ramię z Ukrainą. Jeśli nie jesteśmy gotowi do przygotowania wspólnego dokumentu, który zadowoli obie strony, poczekajmy rok, dwa. Dajmy historykom szansę, by zbadali i dostarczyli dodatkowe dokumenty. Droga do zrozumienia historii wiedzie przede wszystkim poprzez pracę naukową. Niech pracują, publikują, pokażą, jakie są tematy, za którymi nie stoją badania a dominują mity i stereotypy. Być może potrzebny jest jakiś fundusz wsparcia, by ustanowić stypendia, finansować wydawanie dokumentów archiwalnych. Takie jest moje zdanie.
Większość w polskim parlamencie postanowiła, że trzeba przedstawić jednostronną wizję — nie uzgadniając tekstu ze stroną ukraińską. Myślę jednak, że nawet ci ludzie, większość z tych, którzy byli inicjatorami tej uchwały myślą, że historia to historia, a przyszłość to przyszłość. Nie powinno to mieć wpływu na nasze relacje. Jestem przekonany, że ta uchwała nie zmienia strategicznych wyborów dotyczących współpracy z Ukrainą. Jeśli chodzi o nastawienie zwykłych Polaków do Ukraińców, to jest ono niezłe, mimo zdarzających się problemów. Tu jednak trzeba wziąć pod uwagę to, że liczba Ukraińców w Polsce jest dość duża. Dlatego możliwe są konflikty na tle społecznym, bytowym, kulturowym. Takie, jak na przykład między Anglikami i Polakami. Anglicy odnoszą się do nas przy tym bardzo dobrze, są bardzo dobre relacje polityczne, gospodarcze, przyznają też, że polscy lotnicy uratowali Wielką Brytanię w 1940 roku.
– Na Ukrainie zaczął pracować nowy ambasador, Jan Piekło. Czy zna go pan i czego może oczekiwać Ukraina wskutek jego mianowania?
– Znam, oczywiście. To człowiek, który bardzo dobrze zna Ukrainę. To najlepszy wybór, jakiego tylko można było dokonać, ponieważ Jan Piekło z jednej strony jest blisko z tym obozem politycznym, który teraz rządzi Polską, a z drugiej bardzo dobrze rozumie, co się dzieje na Ukrainie, rozumie jej problemy i wrażliwość. A to, że wie, w jaki sposób pomagać, ma znaczenie dla naszych relacji, przede wszystkim dla stosunków gospodarczych. Po drugie, są to relacje międzyludzkie i międzyregionalne. Z takim ambasadorem jestem spokojny o nasze stosunki.
Rozmawiała: Wiktorija Czyrwa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz